poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wrażliwość

HNB są z natury wrażliwe. U małych dzieci trudno tę wrażliwość zaobserwować. Na pierwszy rzut oka są to dzieci ciągle płaczące, nieodkładane, wymagające. Dzisiejszy dzień nie tylko pokazał mi jak wrażliwe jest moje dziecko, ale był też okazją do zaobserwowania jak wiele już rozumie.

Odwiedziliśmy dziś moją babcię, był z nami mój brat. Alicja uwielbia kalendarz, który wisi w domu babci, właściwie uwielbia wydzierać z niego kartki, to kalendarz jednodniowy, taki babciny. Zawsze, gdy tylko wchodzimy, moja córka piszczy z radości i całym ciałem kieruje się w stronę tej właśnie ściany. Babcia nie wyrywa kartek, tylko zostawia je dla prawnuczki. Alicja dziś jednak tak bardzo zapędziła się w zrywaniu, że skończyła na 15 grudnia. Wujek, który był z nami zdecydowanym tonem powiedział, że on by na to nie pozwolił. Mała spojrzała na niego, wygięła usta w podkówkę i rozpłakała się z wielkim smutkiem. Po chwili uspokoiła się, spojrzała na wujka, na kalendarz, znowu na wujka i znowu podkowa, smutek, łzy. Nie wyrwała już ani jednej kartki, za to jeszcze raz spojrzała z żalem na wujka i na kalendarz, zalewając się oczywiście łzami.

Kiedy po kilku minutach mała się uspokoiła, wujek przyszedł ją przeprosić. Patrzyła raz na mnie, raz na niego, broda jej drżała, usta wyginały się w podkówkę, miała łzy w oczach, ale już się nie rozpłakała. Uznaliśmy, że przeprosiny zostały przyjęte i można zapomnieć o sprawie, do czasu...

W drodze powrotnej, w samochodzie, rozmawialiśmy o tym, jak dużo rozumieją tak małe dzieci. Kiedy wujek powiedział "mnie bardzo zaskoczyła sytuacja z kalendarzem", Alicja spojrzała na niego, wygięła usta w podkówkę i ponownie rozpłakała się ze smutkiem.

Kiedy wieczorem zasypiała przy piersi, głaskałam ją po główce tak czule, jak tylko potrafiłam i opowiadałam o tym, jak wielkim, ale i trudnym darem jest duża wrażliwość. Nie wiem czy coś z tego zrozumiała, ale jedno wiem na pewno, słusznie zrobiłam kupując jej kiedyś body z napisem "rozumiem więcej niż Ci się wydaje".

środa, 12 listopada 2014

Zrozumieć HNB

Kiedy miałam 6 lat, mama zabrała mnie do psychologa. Nie wiedziała, czy dobrze ze mną postępuje. Byłam bardzo wrażliwa, trzymałam się maminej spódnicy dosłownie i w przenośni. Moją mamę, która odbierała mnie z zerówki codziennie witały dzieci krzycząc "Proszę Pani, proszę Pani, a Wiola znowu dzisiaj płakała". Płakałam codziennie, nie było wyjątków aż do zakończenia roku szkolonego. Psycholog, do której trafiłam, musiała być mądrą kobietą. Rozmawiała ze mną, potem z rodzicami,  a mnie kazała rysować i wycinać coś z kolorowego papieru, w dużym uproszczenie orzekła, że ze mną wszystko w porządku i że to świat należałoby zmienić, żeby żyło mi się w nim lepiej.

Chciałabym dziś podzielić się moimi wspomnieniami z dzieciństwa, które z perspektywy czasu mogę określić jako wspomnienia high need child.

SPANIE
Rodzice HNB zastanawiają się często, kiedy ich dzieci zaczną przesypiać noce. Najprościej rzecz ujmując stanie się to wtedy, kiedy wszystkie ich potrzeby zostaną spełnione, a one same będą sobie potrafiły poradzić z emocjami i bodźcami z całego dnia. Ja akurat przesypiałam noce właściwie od zawsze, ale... tylko w swoim łóżeczku. Kiedy miałam 3 lata, łóżeczko trzeba było oddać młodszej siostrze, to był trudny czas. Do dziś pamiętam, że miałam silne poczucie własności. Mama rozmowy na temat łóżeczka zaczęła już na początku ciąży, a ja długo upierałam się, żeby to dzidziusiowi kupić łóżeczko, bo moje jest moje. Spałam tylko w moim łóżku. Miałam 2 lata, kiedy tata trafił do rezerwy, mama prosiła, żebym spała z nią, ale ja musiałam spać w swoim łóżku, inaczej nie potrafiłam. Musiał zostać spełniony ten warunek. Być może Wasze dzieci też mogłyby przespać noc, gdyby został spełniony jakiś warunek. Może powinny dostać własne łóżko, a może spać z Wami. Może zasną z muzyką, albo w ciszy, może potrzebują przytulanki, a może zupełnej ciemności, może otwartych drzwi, może spania na podłodze, pod baldachimem... Kombinujcie, próbujcie rozmawiać, czasem w szaleństwie jest metoda.

EMOCJE
HNB są bardzo emocjonalne i bardzo wrażliwe. Właściwie do dziś to jedne z moich głównych cech. Emocje mocno przekładają się na sen. Pamiętacie jak to było, gdy byliście szaleńczo zakochani pierwszą miłością? A pierwszy pocałunek? A pierwszą imprezę z alkoholem i moment, w którym położyliście się do łóżka, kręciło się Wam w głowie i ciągle wydawało Wam się, że nadal słyszycie muzykę? A najbardziej stresujący dzień w pracy? A najbardziej wzruszający film jaki widzieliście w życiu? A wyobrażacie sobie, co musi czuć osoba z lękiem wysokości, która ma przejść po linie rozpiętej na wysokości kilkuset metrów w dodatku bez zabezpieczenia?
A teraz wyobraźcie sobie, że Wasze dzieci przeżywają takie emocje każdego dnia. Wyobraźcie sobie taką kumulację zdarzeń i spróbujcie zasnąć. A potem przespać całą noc.

JEDZENIE
Bardzo lubię jeść, smakować, próbować nowych potraw. Kiedy coś mi smakuje, potrafię objeść się jak prosię. Nie zawsze tak jednak było. Często nie miałam czasu na jedzenie, długo byłam drobna i niewysoka, zawsze najmniejsza w klasie. Jedzenie było nudne, no chyba, że mogłam sama je przygotować, próbować w trakcie, urozmaicać. Pozwólcie swoim dzieciom pomagać w kuchni i eksperymentować ze smakami. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale może gdy na talerzu zamiast kanapki znajdzie się pieczywo, a obok wędlina ser i warzywa, to pójdzie łatwiej?
Pamiętam, że jako 9latka sama piekłam ciasta, używałam miksera, włączałam prodiż, korzystałam z piekarnika.

PŁACZ
W tym zakresie nadal jest hnb :) Nic nie pomaga ;) Płakałam zawsze, wszędzie, wszystkiego. Do dziś potrafię rozpłakać się ze złości, ze wzruszenia, z bezsilności. Długo by wymieniać. Co pomaga na płacz u HNB? Nic. No może trochę odwracanie uwagi. Co robić z płaczącym HNB? Tulić. No może jeszcze próbować odwracać uwagę. Poza tym pogodzić się z takim sposobem wyrażania emocji. Inaczej się nie da.

BEZDECHY
Pamiętam, że od zawsze bałam się mojego sąsiada, taty moich koleżanek. Pamiętam, że to dlatego, że kiedyś mnie uderzył, że bez powodu przyrżnął mi klapa. Pamiętam, że miało to miejsce na schodach prowadzących do domu moich sąsiadów. Długo tak to wyglądało w mojej pamięci.
Teraz wiem, że podczas wizyty u sąsiadów straciłam z oczu mamę, zaczęłam płakać i wpadłam w bezdech. Sąsiad wyniósł mnie na powietrze i ocucił klapsem. Ja swojej córce dmucham w twarz, jak dotąd zawsze pomaga. Pamiętajcie, że po takim bezdechu dziecko nie powinno zasypiać.

ZABAWA
Kiedy HNB zacznie bawić się samo? Nieprędko. Ja zaczęłam potrzebować czasu spędzanego jedynie we własnym towarzystwie koło 9 roku życia. Wcześniej wszystko chciałam robić z mamą. I znowu muszę stwierdzić, że nie warto z tym walczyć, lepiej zaakceptować i cieszyć się spędzonymi wspólnie chwilami, kiedyś będzie Wam ich brakowało.
A zabawy?  Ja się nie bawiłam. Ja prałam swoje koszulki, gdy mama robiła pranie ręczne, ja myłam naczynia w drugiej komorze zlewu, gdy mama korzystała z pierwszej. Prasowałam z nią, gotowałam, myłam podłogi. Właściwie nie korzystałam z zabawek, oszczędzajcie więc na zabawkach i pozwalajcie dzieciom lepić pierogi.

sobota, 11 października 2014

Moje dziecko ciągle płacze

Alicja nie płakała przez pierwszy miesiąc. Była wcześniakiem i przez pierwsze 4 tygodnie chyba mentalnie ciągle była w brzuchu. Nie płakała, prawie nie jadła, spała. Ciągle spała. Jak teraz o tym myślę... też mogłam spać :) Ale wtedy nie wiedziałam, że mogę. Budziłam ją co dwie godziny na karmienie, bo bardzo słabo przybierała na wadze. Po każdym jej karmieniu pół godziny katowałam się laktatorem, żeby walczyć o laktację, bo mała słabo ssała. W tzw. międzyczasie dokarmiałam ją strzykawką z sondą. Nasz tryb dwugodzinny wyglądał tak - przystawianie do piersi, dokarmianie, laktator. Całość zajmowała jakieś 1,5 h. Potem 30 minut na sen, jedzenie, spanie, prysznic... W każdym razie nie płakała. Przynajmniej nie często i nie głośno. Wszystko zmieniło się w dniu terminu porodu, kiedy mała skończyła miesiąc. Wtedy usłyszałam "oto jestem". Nie tylko ja, sądzi też. Jakby faktycznie przyszła na świat.

A mój świat stanął na głowie.

Miałam klasycznego baby bluesa. Nie spałam od miesiąca. A ona płakała. Nakarmiona, przewinięta, owinięta w mięciutki kocyk - płakała. Płakała w łóżeczku i w wózku. Płakała w naszym łóżku. Gdy było jasno i gdy było ciemno. Płakała w kąpieli i po wyjęciu z wody. Płakała przy szumie suszarki i w ciszy. Nawet na rękach płakała. I przy piersi też. Ciągle płakała. Byliśmy u pediatry, neurologa, gastrologa. Leczyliśmy kolki, refluks i wzmożone napięcie mięśniowe, a ona płakała.

Coś ją boli. Jest głodna. Masz zły pokarm. Nie masz pokarmu. Ma mokro. Oszczędzasz na pieluchach. Jest chora. Ktoś ją zauroczył. To dlatego, że nie chrzczona. Wszyscy doszukiwali się jakiejś przyczyny.

Jakimś cudem nigdy nie pomyślałam, że jestem złą matką, choć ona ciągle płakała.

Miało być lepiej, gdy skończy miesiąc, potem gdy skończy 3, gdy 4... itd. A ona ciągle płakała. Dzieci znajomych gaworzyły, leżały na matach rozwojowych, gapiły się na zabawki, pozytywki i w sufit. A ona płakała. A kiedy nie płakała to darła się wniebogłosy, wyła jak dziki kojot, wrzeszczała, jakby ją ktoś ze skóry obdzierał. Potem, dla urozmaicenia, zaczęła jęczeć i marudzić.

Dziś wiem, że to był pierwszy i najwyraźniejszy objaw tego, że nasze dziecko jest HNB.
Inne to:
- brak akceptacji dla pozycji wertykalnej (noszenie w pionie było ok)
- nieodkładalność - silna potrzeba bliskości, uspokajanie się tylko na rękach/przy piersi
- brak akceptacji dla ograniczenia ruchów (wszelkie szelki i zapięcia to zło, do dziś mała nie znosi fotelika samochodowego, nie pozwala się zapiąć w spacerówce)
- niechęć do leżenia na brzuchu (nawet na sekundę nie dała się tak położyć)
- wrażliwość na dźwięki (reaguje płaczem np.na dźwięk zgniatanej butelki typu PET i pisk innych dzieci)
- wrażliwość na zapachy (odmawiała piersi, gdy użyłam perfum a nawet żelu pod prysznic o intensywnym zapachu)
- silna więź z najbliższymi, akceptacja wybranych osób, żadna ciocia czy wujek nie są w stanie jej uspokoić, własny ojciec też nie, toleruje jedną babcię :)
- brak zainteresowania zabawkami.

Alicja ma dziś prawie 9 miesięcy. Nadal często płacze, zdecydowanie częściej niż inne dzieci. Ale rzadziej niż kiedyś. Poszerzyła repertuar o jęki i marudzenie. Jest dużo lepiej odkąd siedzi, jest w stanie się czymś zająć przez kilka/kilkanaście minut. Mam nadzieję, że dalej będzie już tylko łatwiej.

poniedziałek, 1 września 2014

HNB w samochodzie

HNB nie znoszą siedzieć w miejscu. A siedzieć w miejscu przypięte pasami nie znoszą szczególnie. Wózki, nosidła, krzesła do karmienia,  leżaczki bujaczki są fe,be, niedobre. A foteliki samochodowe są fe, be, niedobre do kwadratu.

Pamiętam, jak pierwszy raz wsadziliśmy nasze na ogół krzyczące dziecko do samochodu, odpaliliśmy silnik i... nastała cisza. Młoda zasnęła zanim ruszyliśmy z miejsca. Pamiętam jakby to było dziś, że powiedziałam wtedy: dobrze, że chociaż w samochodzie lubi jeździć. Wypowiedziałam to chyba w złą godzinę. Sielanka trwała 3 miesiące. Potem się zaczęło.

Wrzask następował w momencie wsiadania do auta. Nie raz i nie dwa szukałam pomocy i sposobu. Pytałam chyba wszystkich znajomych, którzy są rodzicami, co robią,  że ich dzieci lubię jeździć samochodem. I co robią? Nic nie robią! Wyobrażacie to sobie? Wsadzają dziecko do samochodu, a ono zasypia, albo patrzy w okno, albo mamrocze coś pod nosem. Ja czasem puszczam wodze fantazji i widzę taką scenę, ja na fotelu kierowcy, dziecko z tyłu wesoło gaworzy. A potem BUCH. Obuchem w łeb. Wracamy do rzeczywistości.

Moja córka zaczęła drzeć się w samochodzie około 3 miesiąca. Próbowaliśmy różnych fotelików, mocowaliśmy je w różnych miejscach auta, przodem i tyłem do kierunku jazdy. Ba! Próbowaliśmy różnych samochodów! Wiecie, że na serio braliśmy pod uwagę zmianę auta, gdyby w innym nie wyła? Pewnie wiecie, w końcu jesteście rodzicami HNB... No więc zmiana fotelika ani auta nie pomogą. Nawet nie próbujcie ;)

Najbardziej nie lubię rad życzliwych, którzy proponują: to może jeździjcie w porze spania? A może weź jej jakieś zabawki? A może była głodna, może ją nakarm przed podróżą? A może miała mokro? Usiądź obok niej. Pokaż książeczkę. Włącz klimę. Wyłącz klimę. Włącz muzykę. Wyłącz muzykę. Bądź cicho. Bądź głośno. Itd.itp.

Czy oni wszyscy myślą, że ja matka, zostawiam to dziecko samo na fotelu z tyłu i ucinam sobie miłą pogawędkę z mężem? (Ta jasne, przecież nie da się rozmawiać bo dziecko krzyczy.)
Czy oni myślą, że ja wrzucam głodne, zasikane, rozespane dziecko do auta? Że nie pomyślałam o zabawkach, książeczkach, chrupkach, bajkach, piosenkach i całej reszcie pierdół? Że nie próbowałam, że się nie starałam... ehhh....

Podróż z HNB to nie lada wyzwanie. Powiem Wam co sprawia, że staje się znośna.

Po pierwsze nigdy nie jeżdżę sama. (Tak, wiem, łatwo powiedzieć). Po drugie faktycznie jeździmy w porze spania. Nie zabieramy jednak do auta śpiącego dziecka. Zabieramy do auta dziecko zasypiające, a że nasze dziecko zasypia przy piersi, to zabieramy dziecko przy piersi. W  praktyce wygląda to tak, że ja matka karmiąca, wędruję sobie korytarzem/windą/garażem/parkingiem itp. z dzieckiem przy cycu. Siadamy w samochodzie i czekam aż dziecko padnie. Takie padnięte wkładam do fotelika. Mąż odpala silnik. Ja szybko podmieniam cycocha na smoczek - jeśli nie działa, w ruch idzie broń większego kalibru - butelka z rumiankiem. Nie wiem co jest w rumianku (może cukier, bo słodzę...) ale działa jak narkotyk. Mała nie może się odessać, zazwyczaj wypija pół butli i zasypia ze zmęczenia. W czasie, gdy ssie smoczek (ten zwykły lub ten od butelki) ja wydaję z siebie głośne aaaa-aaaa-aaaa-aaaa... albo przeciągłe ciiiiiisssssiiiiiiii....
Jednocześnie bujam fotelikiem (widok komiczny, bo przecież nie miałam czasu schować cycka).

Mąż powoli rusza, w tym czasie, uwalniam jedną rękę i zapinam pasy - swoje i małej oraz stanik.

Jedziemy. Przy dobrych wiatrach jesteśmy w stanie jechać przez około 1,5 godziny. Nigdy nie byliśmy dalej niż u moich rodziców, więc te 1,5 godziny wystarcza.

Trudniej jest, gdy musimy dojechać gdzieś na umówioną godzinę. Mała odkąd skończyła pół roku, potrafi wysiedzieć w samochodzie 10,15 minut - jeśli ma akurat dobry humor. Te 10, 15 minut jest dla mnie strasznie męczące, dwoją się wtedy i troję, żeby zająć jej czas. Zabawki działają krótko. Zazwyczaj ja ogląda i wyrzuca. Trochę lepiej sprawdza się śpiewanie, kichanie i zabawa w akuku. Czasem klaskanie, tupanie nogami, wydawanie dziwnych dźwięków. Po każdej wycieczce do sklepu/lekarza/kościoła strasznie boli mnie gardło :) A kiedy już nic nie działa, to działa rumianek. W zależności od długości trasy wożę ze sobą 1 do 3 butelek.

Podsumowując, chciałam powiedzieć, że nie ma HNB na którego nic nie działa. Musi coś być. Szukajcie, a znajdziecie :) Możecie próbować rumianku, ale nie daję żadnej gwarancji na sukces. Zachęcam do znalezienia swojego własnego sposobu. Nie bójcie się próbować najgłupszych rzeczy (poza wypinaniem dziecka z fotelika oczywiście). My jeździliśmy przy pieśniach maryjnych i przy disco polo na przemian...

środa, 27 sierpnia 2014

HNB oczami postronnych

Nie muszę się nawet zastanawiać jak inni widzą moje dziecko. Ciągle słyszę, że moja Księżniczka jest niedobra, rozpieszczona, złośliwa, opłakana, niegrzeczna, że weszła mi na głowę. Prawda jest jednak zgoła inna i tylko Wy, którzy kochacie swoje HNB nad życie możecie to zrozumieć.

HNB jest niegrzeczne, niedobre, złośliwe
Pierwsze pytanie jakie zadawali mi prawie wszyscy, którzy mieli już okazję poznać Alicję, brzmiało: czy ona nadal jest taka niedobra/niegrzeczna. W ogóle nie rozumiem, jak kilkutygodniowe niemowlę może być dobre lub złe, grzeczne bądź niegrzeczne, złośliwe, upierdliwe czy co kto sobie wymyśli. Wielu ludzi nadal jednak etykietuje dzieci. Wystarczy, że zostawicie swoje dziecko pod czyjąś opieką na jakiś czas, po powrocie zapytajcie jakie było wasze dziecko, jest duża szansa, że usłyszycie, że było grzeczne.
Dla otoczenia HNB będzie prawie zawsze niegrzeczne. Ja słyszałam, że moja córka jest niedobra, niegrzeczna, że jest złym dzieckiem, że ją coś opętało. Ludzie mówili, że mi współczują, że mam TAKIE dziecko, bo przecież inne dzieci najedzone śpią w swoich łóżeczkach, budzą się na butlę i zmianę pieluchy. A mi należy współczuć.
Ja sama sobie nigdy nie współczułam. Jestem najszczęśliwszą matką na świecie. Mam najcudowniejsze dziecko na świecie. Nic mogłam sobie wymarzyć lepszego życia. Moje HNB jest moim największym skarbem, sensem mojego życia. Nie zmieniłabym w niej niczego.

HNB cięgle płacze, jęczy, marudzi, jest wiecznie niezadowolone 
Na początku naszej wspólnej drogi w pełnie zgodziłabym się z tym osądem. Inne dzieci jadły, spały, robiły w pieluchę. Moje dziecko płakało. Nagle słyszałam wrzask, śmiałam się, że małą należy zareklamować, bo ma uszkodzony system ostrzegania. Nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, że był to śmiech przez łzy. Nie było łatwo, a dodatkowo męczyło mnie to, że moje dziecko było porównywane ze swoją 10 miesięcy starszą kuzynkę, która potrafiła 1,5 godziny leżeć w łóżeczku i patrzeć w sufit. Poza tym jadła i spała, świetnie przybierała na wadze, zajmowanie się nią było dziecinnie proste. A moja córka płakała, w dodatku na wadze przybierała słabo. Byłam więc osądzana o głodzenie własnego dziecka. "Na pewno nie masz pokarmu, masz za chude mleko, jesteś leniwa i nie chce Ci się wstać i podać butelki" - stąd i zowąd słyszałam takie i inne głosy.
Dzieci urodzone w tym samym czasie co Alicja zaczynały sięgać po zabawki, interesować się otaczającym światem, rozglądać, a moja córka... płakała.
Ciągle ktoś pyta mnie czy ona jeszcze dużo płacze. Dużo to pojęcie względne. Nie, ona już prawie w ogóle nie płacze. Z perspektywy czasu widzę, że ona nigdy nie płakała dużo. Ani często. Płakała tylko wtedy, gdy chciała coś zakomunikować, a ja nie rozumiałam komunikatów. Dziś, kiedy ma 7 miesięcy jest dużo łatwiej. Rozumiemy się bez słów. I (prawie) bez płaczu :)

HNB jest... brzydkie
Tak moi mili. Małe HNB może wydawać się brzydkie. Ja słyszałam, że mała byłaby ładna, gdyby się choć trochę uśmiechała. Uśmiechała się przecież... ale do mnie. Do innych niekoniecznie. Na widok innych reagowała płaczem. Musiałam więc trochę poczekać, zanim usłyszałam, że jest taka śliczna, taka wesolutka, taka uśmiechnięta itp. Dla mnie jest oczywiście najpiękniejsza na świecie.

HNB jest rozpuszczone jak dziadowski bicz, rozpieszczone i weszło Ci na głowę
O taaaaakkk... rozpieszczone te nasze dzieci jak cholera. Ciągle na rękach, ciągle przy mamie, ciągle przy cycu. Nienauczone niczego! Żeby to we własnym łóżeczku nie spało! Żeby w wózku nie jeździło?! Żeby się w drodze do lekarza 3 razy zatrzymywać?! Ludzie kochani! No kto to słyszał takie rzeczy?!
No słyszał i widział i czuł to wszystko rodzic HNB.
Nie daj sobie wmówić, że rozpieszczasz swoje dziecku spełniając jego potrzebę bliskości. Nie daj sobie wmówić, że robisz mu krzywdę kochając je tak jak tylko umiesz. Nie słuchaj życzliwych, którzy mówią, że musi się wypłakać. Nie musi.  Nie musi też spać bez piersi i leżeć w łóżeczku.
Nie da się za dużo przytulać, nie da się za często podawać piersi. Nie da się kochać za bardzo.

HNB jest chore, głodne, ma mokrą pieluchę i jest mu zimno
Niezliczoną ilość razy słyszałam, że moje dziecko jest chore, głodne, przemarznięte, zasikane i ogólnie zaniedbane. Przecież inaczej by tak nie płakało.
Dobrych rad udzielali mi nawet przechodnie na spacerze. Najwięcej jednak usłyszałam ich od teściowej. (Ta postać zasłużyła na osobnego bloga).

HNB widziane oczami osób postronnych jest pewnie jakąś karą za grzechy. Tylko my, rodzice dzieci wymagających, wiemy, że jest najlepszym, co mogło nam się przydarzyć.

Dzieci HNB łakną bliskości i porozumienia z drugim człowiekiem. Podejmują próby komunikowania się z rodzicem, na początku  trudno tu jednak o sukces. Nie mogą się pogodzić z tym, że są nierozumiane i dlatego często płaczą.

Są wrażliwe, empatyczne, emocjonalne. To dlatego potrafią kochać jak nikt inny. I jak nikt inny pozwalają obdarzyć się miłością.

piątek, 22 sierpnia 2014

HNB a cierpliwość

HNB z założenia jest niecierpliwe. Widzę to codziennie. HNB nie znosi próbować drugi raz. HNB jest ambitne i nie znosi, gdy coś mu nie wychodzi. Porażka jest dla HNB tragedią. U mojego HNB (7 miesięcy), objawia się to tak:
zabawka wypadła z ręki - wrzask;
ręka z bananem nie trafiła do buzi - wrzask;
mama z dzieckiem na ręku poszła nie w tę stronę - wrzask;
nasikała w pieluchę - wrzask;
w kąpieli o sekundę za długo - wrzask;
chciała do lewej piersi, a przystawiłam ją do prawej - wrzask;
jest zmęczona i widzę, że chce spać, a ja chcę jeszcze tylko włączyć zmywarkę - wrzask.
Wymieniać można w nieskończoność.

HNB nie wie co to znaczy za raz, za chwilę, jak skończę sikać... HNB chce już, teraz, natychmiast. Biada rodzicowi, który tego nie rozumie...

Brak cierpliwości u dziecka to tylko jedna strona medalu. Co się dzieje z cierpliwością rodzica HNB? Cierpliwość rodzica HNB czasem się kończy.

Postaram się nie pisać za wiele o moich pokładach cierpliwości do mojej własnej, osobistej córki, żeby nie wzbudzać w was wyrzutów sumienia. Myślę, że Pan Bóg stworzył mnie po prostu matką HNB. Wiecie co czuję, kiedy moje HNB wrzeszczy/krzyczy/jęczy/płacze/marudzi? Zalewa mnie fala czułości. Właśnie wtedy kocham ją najbardziej. Wtedy, gdy goście mają ochotę wyjść, mąż czerwienieje ze złości, moja mama (też matka HNB) ma łzy w oczach z bezsilności, teściowa chce dzwonić po karetkę pogotowia, we mnie budzi się jeszcze większa miłość, ogrania mnie spokój. Serio, moje dziecko wrzeszczy jak opętane, tudzież jakby je ktoś żywcem ze skóry obdzierał/palił na stosie/wydłubywał oczy tępym narzędziem/wyrywał paznokcie* (* niepotrzebne skreślić), a na mnie spływa spokój. Tulę, próbuję odwrócić uwagę, szukam sposobu na uspokojenie. Nie wiem jak to działa i dlaczego tak się dzieje, ale tak właśnie jest. Milion innych rzeczy potrafi wyprowadzić mnie z równowagi w mgnieniu oka, a tu sama siebie nie poznaję. To nie tak, że jestem "bez grzechu". Najtrudniej było na początku, do dziś mam wyrzuty sumienia, bo raz zostawiłam płaczące dziecko w łóżeczku. Raz też krzyknęłam "czego się drzesz bachorze" no i raz zagroziłam, że ją uduszę, jeśli zaraz nie pójdzie spać. O dziwo zaraz po tym zasnęła.

No dobrze, ja tę cierpliwość mam (mogłaby się chyba nawet nią z kimś podzielić), ale co z innymi rodzicami? Tylko ten, kto sam jest rodzicem HNB zrozumie innego rodzica mającego TAKIE dziecko. Nieprzespane noce (miesiące, lata bez przespanej nocy), ciągłe słuchanie płaczu/marudzenia/zawodzenia, życie skupione na dziecku, któremu i tak ciągle coś nie pasuje. Do tego dom, praca, codzienne obowiązki. Absolutny brak czasu dla siebie, dla męża (kiedy my się ostatnio kochaliśmy?), dla pozostałych dzieci (kiedy się ze mną pobawisz?), dla siebie (a no tak, coś takiego istnieje). Szwankująca relacja z partnerem. Brak zrozumienia ze strony otoczenia.(Przecież wszyscy mają dzieci, a tylko Twoje tak płacze). Obawa o to, że może jednak jestem złym rodzicem. Niewyspanie. Chroniczne zmęczenie. Obniżony nastrój. Czasem depresja.

Odkąd mam HNB zaczęłam rozumieć, że cierpliwość do dziecka może się skończyć. Rozumiem rodziców, którym zdarza się krzyknąć na dziecko a nawet tych, którym zdarza się tym dzieckiem potrząsnąć. Nie pochwalam takich zachowań ani ich nie usprawiedliwiam, ale rozumiem, że czasem nie starcza sił, że brakuje sposobu. Nie wiem czy ktoś to kiedyś analizował, ale jestem przekonana, że depresja częściej występuje u matek HNB niż u matek dzieci o spokojniejszym usposobieniu.

Co z tym brakiem cierpliwości/zmęczeniem/frustracją zrobić? Być może zabrzmi to banalnie, ale poszukaj pomocy. I tej zwykłej, codziennej - w domu, przy dziecku. I tej dla siebie - psycholog, przyjaciółka, znajoma, inna matka HNB. Nie bój się rozmawiać/narzekać/wylewać żali. Świadomość, że ktoś Cię rozumie potrafi zdziałać cuda. Jeśli podejrzewasz u siebie depresję, nie czekaj z wizytą u lekarza. Wiem, że czasem na wizytę trudno się umówić (przecież nie jestem taka słaba, nie potrzebuję psychiatry, zwyczajnie nie mam czasu). Pamiętaj jednak, że aby mógł pomóc Ci ktoś inny, najpierw musisz pomóc sobie sama. Deleguj obowiązki - ja mam z tym największym problem, przecież małą nikt nie zajmie się tak jak ja. Mąż niedokładnie myje łazienkę i nie odkurza za kanapą.
Odpuść tam, gdzie możesz. Jeśli możesz, śpij wtedy, kiedy śpi dziecko. Jeśli podołasz finansowo, zapłać komuś, kto posprząta mieszkanie. Jeśli czujesz, że się dusisz, wyjdź bez dziecka choć po bułki.

Pozwól sobie na "doraźny" brak cierpliwości. Jeśli czujesz, że za chwilę wybuchniesz, wyjdź do drugiego pokoju. Policz do 10, 30, 100... Jeśli masz potrzebę krzycz, płacz, tup nogami. Wyżyj się. Lepszy dla wszystkich będzie twój krótki wybuch złości (najlepiej w odosobnieniu) niż długoterminowa frustracja.

I pamiętaj, że jesteś świetną matką! Najlepszą, jaką może mieć Twoje dziecko.

wtorek, 19 sierpnia 2014

6 złotych rad dla rodzica HNB

Mam dziecko HNB. Sama byłam dzieckiem HNB. Patrzę na HNB z podwójnej perspektywy.
Jeśli Wy też jesteście rodzicem HNB i pytacie co robić, odpowiadam:

1. ZAAKCEPTOWAĆ
Akceptacja to pierwszy krok do sukcesu. Twoje dziecko ciągle płacze? Nie śpi? Nie je? Ciągle jest w ruchu? Ciągle chcę na ręce? Nie potrafi usiedzieć w miejscu? Nie akceptuje nikogo poza Tobą? Nic mu nie pasuje? Jest ciągle marudne? Ty dwoisz się i troisz, a ono i tak jest niezadowolone? Chciałabyś to zmienić. Owszem, warto walczyć o to, by nie płakało, nie marudziło, zechciało jeść, bawić się czy spać, ale przede wszystkim warto pogodzić się z tym, że twoje dziecko takie jest. Akceptować i kochać. Tylko tyle i aż tyle.

2. NIE SŁUCHAĆ RAD
Mądre rady zawsze w cenie. Tylko tych mądrych jak na lekarstwo. Większość sprowadza się do "Nakarm. Zmień pieluchę. Zostaw, niech popłacze. Idź do lekarza - pewnie chory. Nie rozpieszczaj. Nie noś/nie tul/nie dawaj piersi, bo się przyzwyczai. Nie wyjmuj z wózka/fotelika/łóżeczka."
Nie wsłuchuj się w rady, które niczego nie wnoszą, wsłuchuj się w swoje dziecko.

3. REAGOWAĆ NATYCHMIAST
Z doświadczenia wiem, że dzieci HNB są bardzo niecierpliwe. Potrzebują, aby natychmiast reagować na ich potrzeby. Nie bój się tego robić. Jeśli widzisz, że twoje dziecko zaczyna wiercić się w wózku, marudzić, popłakiwać, postękiwać, wyciągać ręce w twoją stronę, w jakikolwiek komunikuje Ci swoją potrzebę, jeśli tylko masz możliwość, spełnij jego prośbę. Nie bój się rozpieszczenia. Na naukę cierpliwości przyjdzie czas. Obserwując swoje dziecko (aktualnie prawie siedmiomiesięczne) zauważam, że taka natychmiastowa reakcja sprawia, że mała nie zdąży się rozpłakać. A wszyscy wiemy, że HNB potrafi płakać długo i namiętnie. Uniknięcie płaczu to nie wszystko, HNB, które wie, że zareagujesz będzie spokojniejsze. Dobrze jest móc zawsze na kogoś liczyć.

4. NIE OSĄDZAĆ
Nie myśl, że dziecko płacze/marudzi/jęczy/stęka/jest nieznośne/niezadowolone itd. bo chce postawić na swoim/coś na Tobie wymusić/zrobić Ci na złość. Ono w ten sposób mówi "proszę, pomóż mi". Czy wiesz, że ono może się stęsknić w czasie gdy na kocyku obraca się na drugi bok?  Wiesz, że może cierpieć, bo metka uwiera? Wiesz, że świat się kończy, bo zabawka zielona, a czerwona byłaby ładniejsza? Bo pies za ścianą zaszczekał, bo pielucha mokra, bo przeciąg, bo klucz w zamku zachrobotał, bo tata się odezwał, bo tata się nie odzywa, bo za zimno, bo za ciepło, bo słońce świeci po oczach, bo za głośno, bo za jasno, bo za ciemno, bo za cicho,  bo tak dużo się dzieje, bo nic się nie dzieje, bo telefon dzwoni, bo się odbiło po jedzeniu, bo się nie odbiło, bo kichnęło, bo nie może kichnąć, o mokrej pieluszce już nawet nie wspomnę.
Pamiętaj, że każda reakcja Twojego dziecka jest próbą komunikacji. Twoim zadaniem jest nauczyć się odczytywać komunikaty.

5. ORGANIZOWAĆ CZAS
HNB marudzi/płacze/jęczy/stęka itd. zawsze wtedy, gdy nie ma nic ciekawszego do roboty. Pamiętam, że do 6 roku życia płakałam zawsze, gdy nie miałam zajęcie. Nie płakałam tylko będąc z mamą. Gdy tylko znikała z pola widzenia, zanosiła się od płaczu. Pamiętam tylko jedną sytuację, w której zostałam z obcą osobą i nie płakałam. Koleżanka mamy (rzecz działa się w gabinecie dentystycznym, w którym pracowała mama) pozwoliła mi ciąć ligninę na kawałki. Tak się zajęłam robotą, że nie zauważyłam kiedy mama wróciła, a nie było jej około godziny! Dla znudzonego kilkuletniego HNB to wieczność!
Ja w domu odkurzam/ścieram kurze/gotuję/pakuję pralkę/rozwieszam pranie/prasuję!/robię zakupy/myję podłogi z dzieckiem na rękach. Alicja ma zapewnioną potrzebę bliskości, ale przede wszystkim ma zajęcie. Nie leży i nie płacze. Bonus jest taki, że gdy ona śpi, ja zamiast myć podłogę, mogę czytać książkę :)
No dobra, podczas jej snu i tak nie umyłabym podłogi, muszę przecież bujać wózkiem :D

6. ZNALEŹĆ SPOSÓB
HNB to wielkie indywidualności. Szkopuł w tym, że trudno znaleźć dwa podobne egzemplarze. Pytałam wielu rodziców np. o to, co robić gdy dziecko wrzeszczy w aucie. Dostałam dziesiątki rad, wszystkie okazały się nieskuteczne. Metodą prób i błędów znalazłam swoją. Teraz jesteśmy w stanie przejechać 100 km.
Życie z HNB wymaga ciągłego kombinowania (ale za to jak pobudza kreatywność!). Kombinuj więc, szukaj sposobu, nie bój się wypróbowywać najdziwniejszych rozwiązań. Czasem i w szaleństwie tkwi metoda. w końcu nie każdy jeździ z wielką butlą rumianku, i nie każdy przez kilkadziesiąt kilometrów udaje, że kicha, albo wykrzykuje na całe gardło stadionowe przyśpiewki.