piątek, 22 sierpnia 2014

HNB a cierpliwość

HNB z założenia jest niecierpliwe. Widzę to codziennie. HNB nie znosi próbować drugi raz. HNB jest ambitne i nie znosi, gdy coś mu nie wychodzi. Porażka jest dla HNB tragedią. U mojego HNB (7 miesięcy), objawia się to tak:
zabawka wypadła z ręki - wrzask;
ręka z bananem nie trafiła do buzi - wrzask;
mama z dzieckiem na ręku poszła nie w tę stronę - wrzask;
nasikała w pieluchę - wrzask;
w kąpieli o sekundę za długo - wrzask;
chciała do lewej piersi, a przystawiłam ją do prawej - wrzask;
jest zmęczona i widzę, że chce spać, a ja chcę jeszcze tylko włączyć zmywarkę - wrzask.
Wymieniać można w nieskończoność.

HNB nie wie co to znaczy za raz, za chwilę, jak skończę sikać... HNB chce już, teraz, natychmiast. Biada rodzicowi, który tego nie rozumie...

Brak cierpliwości u dziecka to tylko jedna strona medalu. Co się dzieje z cierpliwością rodzica HNB? Cierpliwość rodzica HNB czasem się kończy.

Postaram się nie pisać za wiele o moich pokładach cierpliwości do mojej własnej, osobistej córki, żeby nie wzbudzać w was wyrzutów sumienia. Myślę, że Pan Bóg stworzył mnie po prostu matką HNB. Wiecie co czuję, kiedy moje HNB wrzeszczy/krzyczy/jęczy/płacze/marudzi? Zalewa mnie fala czułości. Właśnie wtedy kocham ją najbardziej. Wtedy, gdy goście mają ochotę wyjść, mąż czerwienieje ze złości, moja mama (też matka HNB) ma łzy w oczach z bezsilności, teściowa chce dzwonić po karetkę pogotowia, we mnie budzi się jeszcze większa miłość, ogrania mnie spokój. Serio, moje dziecko wrzeszczy jak opętane, tudzież jakby je ktoś żywcem ze skóry obdzierał/palił na stosie/wydłubywał oczy tępym narzędziem/wyrywał paznokcie* (* niepotrzebne skreślić), a na mnie spływa spokój. Tulę, próbuję odwrócić uwagę, szukam sposobu na uspokojenie. Nie wiem jak to działa i dlaczego tak się dzieje, ale tak właśnie jest. Milion innych rzeczy potrafi wyprowadzić mnie z równowagi w mgnieniu oka, a tu sama siebie nie poznaję. To nie tak, że jestem "bez grzechu". Najtrudniej było na początku, do dziś mam wyrzuty sumienia, bo raz zostawiłam płaczące dziecko w łóżeczku. Raz też krzyknęłam "czego się drzesz bachorze" no i raz zagroziłam, że ją uduszę, jeśli zaraz nie pójdzie spać. O dziwo zaraz po tym zasnęła.

No dobrze, ja tę cierpliwość mam (mogłaby się chyba nawet nią z kimś podzielić), ale co z innymi rodzicami? Tylko ten, kto sam jest rodzicem HNB zrozumie innego rodzica mającego TAKIE dziecko. Nieprzespane noce (miesiące, lata bez przespanej nocy), ciągłe słuchanie płaczu/marudzenia/zawodzenia, życie skupione na dziecku, któremu i tak ciągle coś nie pasuje. Do tego dom, praca, codzienne obowiązki. Absolutny brak czasu dla siebie, dla męża (kiedy my się ostatnio kochaliśmy?), dla pozostałych dzieci (kiedy się ze mną pobawisz?), dla siebie (a no tak, coś takiego istnieje). Szwankująca relacja z partnerem. Brak zrozumienia ze strony otoczenia.(Przecież wszyscy mają dzieci, a tylko Twoje tak płacze). Obawa o to, że może jednak jestem złym rodzicem. Niewyspanie. Chroniczne zmęczenie. Obniżony nastrój. Czasem depresja.

Odkąd mam HNB zaczęłam rozumieć, że cierpliwość do dziecka może się skończyć. Rozumiem rodziców, którym zdarza się krzyknąć na dziecko a nawet tych, którym zdarza się tym dzieckiem potrząsnąć. Nie pochwalam takich zachowań ani ich nie usprawiedliwiam, ale rozumiem, że czasem nie starcza sił, że brakuje sposobu. Nie wiem czy ktoś to kiedyś analizował, ale jestem przekonana, że depresja częściej występuje u matek HNB niż u matek dzieci o spokojniejszym usposobieniu.

Co z tym brakiem cierpliwości/zmęczeniem/frustracją zrobić? Być może zabrzmi to banalnie, ale poszukaj pomocy. I tej zwykłej, codziennej - w domu, przy dziecku. I tej dla siebie - psycholog, przyjaciółka, znajoma, inna matka HNB. Nie bój się rozmawiać/narzekać/wylewać żali. Świadomość, że ktoś Cię rozumie potrafi zdziałać cuda. Jeśli podejrzewasz u siebie depresję, nie czekaj z wizytą u lekarza. Wiem, że czasem na wizytę trudno się umówić (przecież nie jestem taka słaba, nie potrzebuję psychiatry, zwyczajnie nie mam czasu). Pamiętaj jednak, że aby mógł pomóc Ci ktoś inny, najpierw musisz pomóc sobie sama. Deleguj obowiązki - ja mam z tym największym problem, przecież małą nikt nie zajmie się tak jak ja. Mąż niedokładnie myje łazienkę i nie odkurza za kanapą.
Odpuść tam, gdzie możesz. Jeśli możesz, śpij wtedy, kiedy śpi dziecko. Jeśli podołasz finansowo, zapłać komuś, kto posprząta mieszkanie. Jeśli czujesz, że się dusisz, wyjdź bez dziecka choć po bułki.

Pozwól sobie na "doraźny" brak cierpliwości. Jeśli czujesz, że za chwilę wybuchniesz, wyjdź do drugiego pokoju. Policz do 10, 30, 100... Jeśli masz potrzebę krzycz, płacz, tup nogami. Wyżyj się. Lepszy dla wszystkich będzie twój krótki wybuch złości (najlepiej w odosobnieniu) niż długoterminowa frustracja.

I pamiętaj, że jesteś świetną matką! Najlepszą, jaką może mieć Twoje dziecko.

3 komentarze:

  1. Dziękuję Ci za ten blog. Moja ma 6 miesięcy i powinnam o niej wiedzieć dużo, ale dopiero od niedawna zaczęłam uświadamiać sobie, że coś jest nie tak. Od początku wszelkie książkowe rady nie dawały rezultatu. Chodziłam zmęczona, sfrustrowana, bo walczyłam z własnym dzieckiem. Odkąd staram się być oazą spokoju i odpowiadać natychmiast na potrzeby mojego dziecka jestem spokojniejsza i moja córeczka jest szczęśliwsza.
    Jest mi dużo lżej i lepiej się czuję, odkąd wiem, że są inni rodzice z podobnymi problemami i też sobie radzą. Nauczyłam się kochać moje "trudne" dziecko takim jakim jest. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :-) jesli masz konto na FB zapraszam do wyszukania profilu dziecko HNB, bedziesz informowana o nowych postach. na FB jest tez grupa Dzieciaki High Need Baby, zapewniamy wsparcie i zrozumienie :-) zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja dziękuję za ten wpis, moja co prawda nie jest typowym HNB (o ile takie istnieje) ale urodziła się dokładnie rok temu w 32 tc. Podobnie jak Twoja moja nie była zbyt aktywna w brzuchu i tak samo na usg szalała i długo nie mieliśmy potwierdzenia, że to dziewczynka. Chociaż ja wiedziałam, że to będzie kobieta. Lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu z uwagi na płaski zapis ktg i niską wagę, małą urodziła się z wagą 1300g. Mimo tego szybko odbiła, rozwiała się i nadal rozwija bardzo ładnie. Zaskoczyła i nas i lekarzy i po miesiącu wyszła do domu. I wtedy zaczął się koszmar. Wycie i wycie tak wspominam ten czas. Z piersi się nie nauczyła pić teraz wiem, że mogłam zrobić więcej lub inaczej wtedy wydawało mi się, że skoro płacze to nie chce. płakała w dzień i w nocy. Dodatkowo okazało się, że ma asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe a więc potrzebna była rehabilitacja. To też był koszmar, bo ćwiczenia, które trzeba było wykonać wymagały unieruchomienia na kilkanaście sekund. Początkowo spała z nami, potem przenieśliśmy ją do łóżeczka gdy miała ok 4 miesięcy spała w nim do czasu aż nie nauczyła się obracać na brzuszek wtedy się skończyło, bo każde obrócenie kończyło się płaczem. Podobnie jak wyplucie smoczka w nocy jest dobrym powodem do ryczenia. Przygoda z łóżeczkiem skończyła się gdy je obniżyliśmy. Córka nie umie zasnąć sama, nigdy nie zasnęła na macie do zabawy. Zawsze musi czuć bliskość. Zdecydowaliśmy wtedy, że taki typ i będzie spać z nami bo my przecież też jakoś musimy funkcjonować. Jednak szczęśliwie nie było i nie ma problemów z jazdą w wózku czy foteliku. Obecnie śpi cały czas z nami a ja już nie pamiętam kiedy przespała całą noc, najczęściej budzi się na ok 1,5 h standardowo jest przebierana, karmiona i zaczyna się bawić. Czasami pomaga zgaszenie światła, nie ma wtedy dodatkowych bodźców, bo wszystko ją interesuje nawet światło, które odbija się za oknem, wszystko może być powodem do tego aby nie spać. Wieczorne usypianie to zwykle płacz i krzyk. Generalnie jak coś jej nie odpowiada to piszczy tak, że uszy puchną. Mam często wrażenie, że ona chciałaby spać ale nie potrafi się wyciszyć. Od świąt do snu śpiewam jej kolendy, a gdy była młodsza to miałą swoją ukochaną piosenkę Jaromira Nahavicy i tylko ona potrafiła ją wybić z histerii w jakie często wpadała. Z drugiej strony widzę jak bardzo jest sprytna, jak szybko załapała w czasie rehabilitacji najpierw jak sobie radzić leżąc na brzuszku, jak siadać, potem jak raczkować no i teraz czekamy aż sama pójdzie bo przy meblach idzie jej super. I chyba coś w tym jest, że takie dzieci przewyższają inne dzieci inteligencją.
    Dziękuję Ci za to co napisałaś o tym jak sobie radzisz w trudnych chwilach. Może ja postaram się wcielić w życie.
    Cieszę się bardzo, że dziś trafiłam na ten zwrot i na ten blog. Dzięki niemu udało mi się skleić w jedną całość o co z tym moim dzieckiem chodzi.

    OdpowiedzUsuń